Nie ma to jak niedzielne popołudnie spędzone daleko za miastem. Gościli nas na swych włościach Iga i Grzegorz.
Koko i Zofia
Zofia bez Koko
Ola z Igą. Ola jak zwykle żądna nowych znajomości nie odstępowała Igi na krok i zasypywała ją setką pytań. Niektóre były trudne. Np. "dlaczego jest stromo"
Chyba mi gdzieś zaginęła część szósta. Ale za to jest siódma. Jak komuś bardzo na poprzedniej części zależy, to przy niewielkiej dawce pomyślunku łatwo ją znajdzie. Tymczasem zapraszam:
To zdjęcie zrobiłem jesienią 2005. To nasza sąsiadka, zza płotu. Mogła być uciążliwa, dla rodziny pewnie nawet bardzo... Dla obcych zawsze z miłym słowem, choć różne opowieści o niej krążyły... Babka Helenka, Babka-Zbieraczka... Pogrzeb był dzisiaj. Miała 85 lat.
Juwenalia i korowód przebierańców. Tradycyjny marsz z Miasteczka Studenckiego na Rynek. Robię ten temat już od dziesięciu lat, albo i więcej. I coraz bardziej czuję, że to nie mój świat - i to chyba nawet nie chodzi o wiek, o mój wiek. Chodzi o ich wiek, choć ta różnica przecież jest niewielka... a mam wrażenie, że to jednak przepaść. Bywało ciekawiej, bardziej kreatywnie, bardziej inteligentnie. Jest coraz gorzej.
Jutro ominie mnie ciekawa impreza. Niestety już drugi raz z rzędu - co niezbyt mi się podoba. Czy oni muszą te marsze organizować w soboty, kiedy jestem najbardziej zapracowany??? Czy muszą? Czy nie mogą w poniedziałek albo wtorek? albo chociaż w środę? Zresztą czwartek i piątek wydają mi się naprawdę równie dobre! A nawet i niedziela! No to dlaczego sobota?