O "Przystanku Woodstock" napisano już prawie wszystko - że dobrze, że źle, że cudownie, że strasznie, że wspaniała atmosfera, że demoralizacja i Sodoma i Gomora. Trudno powiedzieć coś więcej, aby nie otrzeć się o powtarzane często slogany. Prawdą jest, że jest to miejsce niezwykłe. Spotkania ASP, Wioska Kriszny, koncerty na czterech scenach, i to pozytywne wariactwo, które falowało kolorowym rytmem po alejkach woodstockowego pola, poprzez błoto, deszcz i zimno. Ale tak naprawdę, mimo tej niesprzyjającej aury, było gorąco, energetycznie i pozytywnie. Pojechałem pierwszy raz i najbardziej żałuję tego, że dopiero teraz się tam wybrałem. Zaspałem 20 lat. Ale jeśli to miałby być ostatni Przystanek Woodstock (w co mocno nie wierzę), to jakże tam nie być!