Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuszów Narodowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuszów Narodowy. Pokaż wszystkie posty
środa, 8 kwietnia 2009
Tuszów - brzemię rzeczy odchodzących...
Rzadko na moim blogu... zdjęcia bez ludzi. Chyba to pierwszy raz, nie pamiętam.
Byłem w Tuszowie. Rodzinna wieś mojego ojca i dom moich dziadków. Już pusty. Podobnie jak wiele innych domów w tej wsi. Był czas - niedawno zupełnie - kiedy przez niespełna dwa miesiące mieszkałem w tym pustym domu z Agnieszką i Olą. I wypełniał się wówczas odgłosami życia. W nocy coś stukało do drzwi. Może Dziadek? A myszy przyzwyczaiły się do nas tak, że nawet w dzień - nie zdziwione naszą obecnością - harcowały między garczkami. Wracam do tych wakacji z nostalgią. Sielski to był czas. Nawet lipa jeszcze wtedy była, choć nie było już orzecha...
Stodoła - kiedyś wypełniona po dach słomą, pełna zakamarków, olbrzymia taka. Ze słomy, spod dachu, można było bezpiecznie zjeżdżać na tyłku do samego dołu. Kiedy z Maćkiem i Grześkiem bawiliśmy się tam w chowanego, to w samej tylko stodole można było znaleźć kryjówek sto, albo i sto dwadzieścia. Dziś wydaje się mała, zwykła, pusta, zagracona rupieciami... i wóz, do którego chyba już nigdy żaden Beniu nie zostanie zaprzągnięty. Przeznaczona do rozbiórki - już niebawem..
Subskrybuj:
Posty (Atom)